Gdy blisko 11 lat temu zastanawiałem się nad rozpoczęciem pracy w public relations, uznałem, że to zawód mający wiele wspólnego z pracą adwokata. Zadaniem konsultanta jest w oparciu o profesjonalną wiedzę i zawodowy kodeks etyczny pomoc w uzyskiwaniu przez klienta określonych celów. Aby robić to skutecznie, należy w możliwie największym detalu poznać projekt, który mamy komunikować i w następnym kroku – za pomocą profesjonalnej wiedzy i umiejętności – opowiadać o tym otoczeniu.
Jednak z biegiem lat zacząłem weryfikować ten pogląd. Z pewności wpłynęło na to zgłębianie kolejnych obszarów i technik zawodu, ale także rewolucja wywołana upowszechnieniem się internetu i mediów społecznościowych. Nasza profesja przestała być wypełniania głównie w określonych z góry godzinach (np. 8 – 17), na płaszczyźnie relacji z mediami czy w trakcie wcześniej starannie zaplanowanych wydarzeń (eventy, spotkania, prezentacje). Dzisiaj dobry PR powinno robić się zawsze, wszędzie i z wykorzystaniem jak największej liczby ciekawych aspektów organizacji.
Internet ułatwił także realizację benchmarków, przepływ dobrych praktyk czy po prostu naśladownictwo. Powoduje to, że momentami więcej czasu poświęca się na analizę otoczenia niż własnego projektu/produktu/klienta. Zapomina się, że to właśnie w nim leży źródło unikalności i autentyczności, chyba najcenniejszych wartości w dzisiejszej komunikacji.
Z biegiem czasu uznałem, ze PR-owcom bliżej niż do prawników powinno być do… aktorów, zwłaszcza tych najlepszych. Pamiętacie jak Robert De Niro przed nakręceniem „Taksówkarza” zrobił licencję na wykonywanie tego zawodu, a Heath Ledger zanim stał się Jokerem na 6 tygodni zamknął się w pokoju hotelowym? Dlatego, jeśli chcesz dobrze opowiadać o procesie budowlanym, to niekoniecznie musisz nauczyć się operować dźwigiem, ale musisz spędzić trochę czasu z robotnikami, odwiedzać budowę, dotykać, pytać! Przejść całą ścieżkę zakupową komunikowanego produktu – być klientem swojego klienta!
I może na końcu tej drogi, w odróżnieniu od aktorów, nie czekają na nas milionowe kontrakty czy Oskary, jednak pozapłacową korzyścią z naszej pracy jest możliwość – i tu analogia do aktorstwa jest w pełni uprawniona – życia ‘kilkoma życiami’. Bycia budowlańcem, wynalazcą, kolejarzem itd. 😉
Daniel Muc